ethan pisze:
Jeszcze takie cos mi sie nasunelo, bo piszesz oczywiscie z pozycji Theravady i ze to jest w ogole niedopuszczalne, zeby cos takiego sie dzialo. Z punktu widzenia buddyzmu tybetanskiego, na sciezce hinayany potrzeba iles tam chyba setek kolejnych zywotow, zeby osiagnac oswiecenie, wiec i moze nie ma takiego ryzyka, poniewaz wszystko przepracowuje sie stopniowo, krok po kroku. W buddyzmie tybetanskim natomiast mowi sie ze metody sa duzo potezniejsze, i to, co gdzie indziej do przepracowania zajmuje np. 100 zywotow, tutaj mozna osiagnac w ciagu 10, ale tez ryzyko jest wieksze, duzo roznych rzeczy naraz wychodzi i na jeden raz mozna sobie z tym nie poradzic. Byc moze tez dlatego mowi sie ze buddyzm tybetanski jest przeznczony dla ludzi o wyzszych zdolnosciach. Teraz tylko sprostuje, zeby nie wyniklo z tego jakies niezrozumienie. Sciezka hinajany jest tak samo dobra jak wadzrajany, wszystko zalezy tylko od naszych predyspozycji, i dla kogos lepsza moze byc obojetnie ktora sciezka, wazne ze osiaga sie na niej postepy.
Theravada to nie Hinayana. A wszystko inne o czym się odniosłeś dotyczy porównania do Hinayany. Dla jasności, bo zaciemniłeś mocno:
Lama Ole Nydahl na temat nieporozumień wokół pojęć therawada i hinajana:
Jeżeli chodzi o nauki Małej Drogi (hinajany), czy też ślubowania mnichów i mniszek, służą one odnoszeniu pożytku dla samego siebie. Natomiast therawada jako określenie wspólne dla wszystkich południowych buddyjskich szkół, a nie jako przeciwieństwo mahajany, w którym to znaczeniu używa tego terminu większość tybetańskich uczonych, zawiera, o ile wiem, również pojęcie metty, współczucia. Przykro mi, jeżeli w czasie wyjaśniania różnych buddyjskich poglądów mieszam czasem ze sobą pojęcia hinajany i therawady, ale poza mahajaną nigdzie nie czuję się całkiem jak u siebie w domu, nie robię tego specjalnie. Tybetańczycy zresztą nie czynią tu żadnego rozróżnienia. W rzeczywistości oceniam te pojęcia o wiele łagodniej, niż można to wyczytać w dawnych tekstach. To, co szacowni reprezentanci Wielkiej i Małej Drogi mieli na ten temat do powiedzenia na przestrzeni tysięcy lat, rzadko było szczególnie przyjazne.
Masz nieaktualne, stare, niedoinformowane źródła albo powielasz to co usłyszałeś gdzie indziej - bez sprawdzenia. Tybet jasno i wyraźnie określił się w stosunku do Theravady.
O czym mówił Lama Ole? Mówił o Brahmaviharā - o Czterech Niezmierzonościach:
Maitri: kochająca dobroć; życzenie radości i przyczyn radości dla wszystkich istot
Karuna: współczucie; życzenie wolności od cierpienia i przyczyn cierpienia dla wszystkich istot
Mudita: współradość; altruistyczna radość wobec radości innych istot
Upeksha: bezstronność; wolność od pożądania i niechęci, a także utrzymywanie w równowadze siebie i innych istot
Gdzie tu Hinayana? To jest prawie to samo co BODHICZITTA!
Z punktu widzenia buddyzmu tybetanskiego, na sciezce hinayany potrzeba iles tam chyba setek kolejnych zywotow, zeby osiagnac oswiecenie, wiec i moze nie ma takiego ryzyka, poniewaz wszystko przepracowuje sie stopniowo, krok po kroku. W buddyzmie tybetanskim natomiast mowi sie ze metody sa duzo potezniejsze, i to, co gdzie indziej do przepracowania zajmuje np. 100 zywotow, tutaj mozna osiagnac w ciagu 10, ale tez ryzyko jest wieksze, duzo roznych rzeczy naraz wychodzi i na jeden raz mozna sobie z tym nie poradzic.
O jakich Ty metodach potężniejszych mówisz? Mówisz o metodach obarczonych ciężarem społeczno-kulturowym, zbędną metafizyką. To jest właśnie droga wydłużająca dojście do celu. Poza tym Sotapanna wg Buddy ma przed sobą co najwyżej 7 żywotów (Sattakkhattu-parama). Więc nie wiem o jakich 100 mówisz. Wyssane z palca brednie - przykro mi ale to prawda.
Tak w ogóle to gdyby nie ta trenowana Karuna to olałbym i poszedł stąd w siną dal nie użerając się i nie walcząc z bredniami.
I jak pisałem. Te wszystkie demony to synonimy zjawisk umysłu. Doskonale też wiem, że mogą być realne (ale Puste). I wybacz ale właściwie prowadzony trening zapobiega "szaleństwu", jakkolwiek to rozumieć.
I jeszcze jedno. To, że Budda doświadczał sytuacji z Marą przed Oświeceniem to oczywista sprawa. Ale nie było absolutnie ŻADNEGO ryzyka IMHO. Tylko ATTAVADIN jest podatny na ryzyko. Budda daaaaawno przed Parinibbaną poradził sobie z tym a jedynie z powodu Asmimana wszedł w jakąkolwiek dyskusję z tzw. Marą. W momencie zrealizowania stanu Arahata, zaniku Asmimana był "nie do odnalezienia" dla Mary nawet.
Ale co ja tam wiem. Co tam Theravada wie która swoją drogą pielęgnuje prawdziwą Dhammę.
Drogi bracie. Nie radzisz sobie prawdopodobnie z metafizyką i zajmujesz się nieistotnymi rzeczami - to jest okrężna droga dopiero.
PS. A gdzie tu pomyśleć o praktyce na cmentarzu. Mara już was zaatakował co może wstrzymać progres - jakieś lęki i spekulacje o Marach przed momentem Oświecenia. Czy jest ktokolwiek komu mógłby krzywdę wyrządzić Mara? Puk puk...nic nie odpowiada. Nie widzicie tego bo bazujecie na Paticcasamuppadzie rozciągniętej na 3 czasy. Przykro mi.
I dobrze napisał LUK:
Warto zająć się problemami które dotyczą nas bezpośrednio, gdyż każdy z nas tkwi w szaleńczym stanie którego nie jest świadom, a którego zrozumienie przyniesie wielką ulgę.
To błędna identyfikacja jest szaleństwem. To niepostrzeganie jak się rodzimy i umieramy w każdej chwili jest szaleństwem. W momencie gdy przestajemy się błędnie identyfikować i widzimy proces Stawania się realizujemy automatycznie Anattę (w Maha: Siunjata) i wykraczamy poza wszelkie dualizmy osiągając stan niedualny ale nadal możemy funkcjonować i rozróżniać ale już wiemy, że te rozróżnione rzeczy są Puste tak samo jak samo rozróżnianie.
To by było na tyle.
PS. Jeszcze jedno napiszę żeby było jasne. Nie dyskutuję z nikim dla samego dyskutowania bądź dlatego, że się nudzę. Widzę błąd i chcę to sprostować poprzez doinformowanie. To raz. Dwa to, że uważam skromnie (nikt nie musi się zgadzać), że wszelkie szkoły które powstały pierwotnie stworzyli ludzie, którzy bali się stawić czoła iluzji JA i powymyślali mnóstwo innych zajęć. To taka buddyjska prokrastynacja. Lęk przed utratą pozornego bezpieczeństwa jakie zapewnia projekcja Jestestwa. Nie dziwota, że niektórzy szaleją. Zajmowali się wszystkim dookoła ale nie tym co trzeba a później jest reakcja jaka jest (niewłaściwie pokierowana osoba, ktoś z ukrytymi dolegliwościami psychicznymi).
Pozdr.