@Stepowy jeż
Hmm, w sumie to nie mogę mieć pewności, czy wszyscy nie jesteście nimi, a tylko ja, biedny żuczek otumaniony, nic o tym nie wiem. Skoro taki bodhisattwa może się klonować (znaczy emanować), to może cały ten świat, wszystkie gwiazdy, kosmos itp. sklonowaliście. Jutro się obudzę a wtedy krzykniecie: jesteś w ukrytej kamerze (mimo wszystko [ż] )
Cały świat nas uczy, więc cały świat jest bodhisattwą. Przy okazji ponownego czytania TKU porzuciłem trochę moje dosłowne traktowanie tych kwestii, między innymi dzięki takim cytatom:
„Gdy zaś równocześnie z tą ukaże się druga jasność, nie zrodzona z niczego, czysta, lśniąca, wyrazista, rozedrgana – to wiedz, że jest to [twój] umysł – Budda Samanthabhadra.”
Manifestacje mają być rozpoznane jako nasz własny umysł, w domyśle, jako nasza wrodzona właściwość uosobiona w takiej a nie innej formie, a nie istoty. To w moim odczuciu wynika z tych fragmentów. Porzuciłem ten pomysł z innymi planetami – mam obecnie wrażenie, że mowa bardziej o miejscach na Ziemi w tamtym okresie historycznym:
Gdybyś miał się narodzić na kontynencie zachodnim o nazwie Aparagodanija, ujrzysz jezioro zdobne w piękne ogiery i klacze. Nie idź tam, cofnij się! Jest to kontynent dobrobytu i wielkiego szczęścia, ale nie głoszą na nim Dharmy, przeto nie wchodź tam.
– tu na przykład, obstawiam Amerykę Północną.
Co oznaczałoby, gdyby moje przypuszczenia były prawdziwe, że TKU jest już w pewnym zakresie przedawnione.
@Szaman
Bar-do Thos-Grol nastawione jest na oświecenie i wyzwolenie w chwili śmierci; nie zaś na oświecenie, stanie się bodhisattwą i świadome odrodzenie na pożytkek istot jakiegokolwiek świata. Tutaj chyba tkwiłby szkopuł i źródło tego wątku, na teoretycznym/doktrynalnym braku takiej możliwości, by to co świadomie odradzający się tulku wypracowuje za swego życia, osiągnąć i z automatu zastosować dopiero w pojedynczej chwili/praktyce śmierci. To drugie Bar-do Thos-grol pomija milczeniem, wszystko co mówi to "wyzwól się". Pokazuje tylko jak i jakich światów unikać. Nie mówi niczego o tym, jak się w nich po oświeceniu/wyzwoleniu w chwili smierci dobrowolnie znaleźć bez utraty tego oświecenia/wyzwolenia. Nie jest to podręcznik dla (zrealizowanych w chwili śmierci) bodhisattwów, co najwyżej przez nich podyktowany ... niby że terma, ale dość niska pojazdowo (z perspektywy wadżrajany rzecz jasna, luzik theravadini, bez spiny proszę).
Coś w tym jest i też mnie to zastanawia, ale widocznie w ten sposób objawia się zróżnicowanie Wadżrajany. I też nie jest do końca tak jak mówisz. W tym fragmencie na przykład mowa jest o korzystnych odrodzinach dla pożytku innych istot:
„Ach, obym dla dobra wszystkich żywych istot mógł narodzić się w doskonałym ciele króla Wszechświata, Czakrawartina, lub szlachetnego bramina, wielkiego jak drzewo sala, lub syna jakiegoś siddhy, w nieskalanej tradycji Dharmy, jako syn religijnych rodziców” – na tej myśli się skupiając, wchodzisz w łono.
Zastanawia mnie też jedna kwestia w TKU – obrazująca mi ten tekst jako swoisty „cheat” w procesie odradzania się:
„Natomiast ludzie hołdujący Tajemnym Mantrom, choćby i najpospolitsi z pospolitych, nie pochodzący ze znakomitych rodów, nieuczeni, nawet jeśli postępowali szkaradnie, w niezgodzie z moralnością, nawet jeśli nie byli w stanie dokładnie przyswoić sobie owych Mantr – to jednak nie przyjmą błędnej postawy ani nie powezmą wątpliwości; właśnie dlatego, że czcili Tajemne Mantry, osiągną tutaj wyzwolenie. I jeśli nawet niepiękna była droga ich postępowania w ludzkiej sferze bytu, to w chwili śmierci towarzyszyć im będą znaki – jak na przykład relikwie lub świetlista tęcza, albowiem Tajemne Mantry zapewniają bardzo wiele błogosławieństw”